Moje Montenegro, czyli krótkie podsumowanie półrocza na emigracji

Moje Montenegro, czyli krótkie podsumowanie półrocza na emigracji

Moja przygoda z Czarnogórą trwa od 2018 roku. W kwietniu tego roku postanowiłam, że dość mam już życia w podróży. Przenoszę się do Herceg Novi na stałe! Kiedy jednak okazało się, że na stałe, a tymczasowo to dwie różne kwestie, kraj, do którego pałałam wielką miłością i który pozornie wydawał mi się dobrze znany, zaczął zaskakiwać mnie na każdym kroku. Chwilowo wydawało mi się, że trzyma mnie już tu tylko partner i praca. Wszystko wokół przyprawiało mnie o zawroty głowy. Odnosiłam wrażenie, że moja Czarnogóra jest całkiem inna. Kiedy rozmawiałam z obcokrajowcami mieszkającymi w kraju malowniczych gór i Zatoki Kotorskiej, zastanawiałam się czy mam pecha, czy może jestem zbyt wymagająca. Słuchając o sielance osób, które tu przybyły, byłam po prostu zdumiona!

Miałam nadzieję, że to przejściowe. Odnosiłam wrażenie, że polska punktualność, organizacja i ogólna odpowiedzialność jeszcze nie dały się we mnie stłumić przez bałkański chaos i brak pośpiechu. Żyłam, i żyję nadal, otoczona niemal samymi Czarnogórcami. Mogłabym powiedzieć, że doświadczam Czarnogóry autentyczniej i dosłowniej niż inni przybysze, których tu spotykam. Nie korzystałam nigdy z usług firm pomagających osiedlić się tu na stałe i dopełniających wszelkich formalności, korzystam w dużej mierze z publicznej opieki zdrowotnej, mam (prawie)męża Czarnogórca, teściów pochodzących ze srogich gór oraz szwagrostwo, które mieszka z nami w domu bliźniaku. Moi współpracownicy to sami Czarnogórcy, oprócz mnie nie ma w Active Montenegro żadnego obcokrajowca. Prowadziłam rozmowy kwalifikacyjne podczas których moja rozmówczyni nie wiedziała czym jest Excel, mimo że aplikowała na stanowisko do pracy biurowej. Zdarzyło mi się także, że osoba pracująca w agencji, w sprzedaży, zadzwoniła do mnie i zapytała jak włączyć komputer, bo koleżanka z pierwszej zmiany go wyłączyła. Otacza mnie czarnogórski świat, który jest całkiem inny od tego do czego przywykłam w Polsce. Nierzadko czuję się, jakbym przeniosła się w czasie o dobre 30 lat. Ale muszę przyznać – jest ciekawie! Teraz bardzo to doceniam. Dziś Czarnogóra jest dla mnie przede wszystkim krajem kontrastów, zaskoczeń oraz wielkich możliwości.

Plužine, Jezioro Pivskie; jesienny odpoczynek po sezonie.

Sąsiedzkie pogaduszki

Według turystów Czarnogórcy są otwarci, serdeczni, pomocni i gościnni. Tak – wtedy kiedy na tym zarabiają. Turyści nie będą tu narzekać, obcokrajowcy którzy przyjeżdżają tu z pełnymi portfelami też nie. Dla siebie wzajemnie (i lokalsów, do których już powoli przez większość zaczynam być zaliczana) Czarnogórcy nie są aż tak serdeczni. Kiedy w grę wchodzi bezinteresowna pomoc, wymagająca choć minimalnego zaangażowania, to raczej trudno się jej doczekać. Jeśli chodzi o wykonawców różnych usług, to pracownik wybierze tego, u kogo ma do wykonania droższe zlecenie, a tego przeciętnego klienta spróbuje olać, przesuwając termin wykonania pracy na za tydzień, potem dwa, a może miesiąc… Urzędnicy zazwyczaj mają dużo spraw na głowie i z niczym się nie spieszą, a niejednokrotnie potrafią zgubić dokumenty petentów. Kiedy chciałam zapisać się, tak zwyczajnie i po prostu, do ośrodka zdrowia, to dokonywałam formalności przez pięć dni!

Nie można odmówić Czarnogórcom gościnności (a raczej Czarnogórkom). Ich stoły zawsze są pełne. Kiedy kogoś odwiedzam i wpadam tylko na kawę, jestem uraczona obiadem i trzema deserami. Kiedy zaś ktoś wpada do mnie na kawę, a ja postawię na stół tylko kilka przekąsek i kupione ciasteczka, Goście są nieco zdegustowani. Oprócz pyszności, Czarnogórcy uwielbiają się dzielić jeszcze jednym – poradami. Kto najchętniej mi się przygląda, zagaduje i daje najlepsze porady? Oczywiście sąsiedzi. Należy tu jednak zauważyć, że w Montenegro sąsiad to niemal każdy mieszkający na tym samym osiedlu. Jest ich więc całkiem sporo. Średnia wieku moich sąsiadów oscyluje w granicach 50-65 lat, większość z nich nie pracuje, część to emeryci. Chętnie spacerują z psami lub siedzą przed domami aby obserwować i zagadać. Sąsiedzi omijają się szerokim łukiem, bo mają dość wzajemnych pytań. Szwagierka mówi mi nierzadko „Nie możesz być taka miła. Zdravo, Zdravo i idź dalej”. Ja niestety nie umiem (jeszcze) ignorować starszych osób, które pozornie wydają się być miłe i niestety zazwyczaj dam wmanipulować się w jakąś dyskusję. Początkowo jest całkiem sympatycznie, jednak – do czasu. Tutaj pytania o kolejne ciąże, plany ślubne, religię i poglądy polityczne zadawane są na porządku dziennym. Sąsiedzi informują się też o stanie zdrowia, niezbyt wierząc lekarzom. „Boli Cię ucho? Zerwij liście z kwiatka stojącego na parapecie mojego domu, z trzeciej doniczki od prawej i wkładaj liście do ucha”, „Dlaczego jeszcze tego nie zrobiłaś? Musisz, powinnaś, no zrób tak…”. Niemal każdy okazuje się tu z zamiłowania pediatrą, laryngologiem i specjalistą od żywienia. W moim sąsiedztwie jest jeden dziadek, który ciągle spaceruje z psem, od którego naprawdę nie umiem się uwolnić. Odnoszę wrażenie, że już tylko ja z nim rozmawiam. On uparcie nie chce stracić ostatniego rozmówcy, a ja nie umiem zabrać mu tej namiastki radości…

Slow Life w stylu polako, czyli szczęśliwi czasu nie liczą…

Polako, Polako to słowa niemające absolutnie związku z Polakami. W dosłownym tłumaczeniu to powoli, powoli. I tak właśnie się tu żyje! Przyznaję, że ma to mnóstwo plusów. Nie ma tu wyścigu szczurów, pogoni za karierą, rodzina i przyjaciele są ważniejsi niż praca. Ludzie potrafią odpoczywać, czego coraz częściej nie można powiedzieć o Polakach. Każdy ma czas by usiąść w kawiarni i popatrzeć na morze lub porozmawiać z przyjaciółmi przy filiżance kawy. Dla mnie, osoby której bliższy jest ten zachodni styl życia, nierzadko bywa to jednak utrapieniem. Czekanie przy ladzie sklepowej 5 minut zanim przyjdzie kasjerka, bo ta musi spalić papierosa lub skończyć rozmowę telefoniczną, to coś co wyprowadza mnie z równowagi. Nigdy nie jestem też pewna, czy przysiąść na kawę, gdy idę na jakieś spotkanie, czy nie. Bo na kawę w knajpce też można czekać i dobre 20 minut. Dla Czarnogórców takie opóźnienie to norma. Nie wyobrażam sobie jednak turystów z Polski, z którymi się umówiłam i którzy będą zmuszeni czekać na mnie pół godziny tylko dlatego, że ja musiałam poczekać dwukrotnie na kelnera – najpierw, aby przyniósł mi kawę, później abym mu zapłaciła.

W Czarnogórze zawsze znajdzie się czas na kawę!

Wielu kelnerów działa w stylu polako, tak jak spora część pozostałych osób pracujących w sektorze usług. Kiedy masz już swoją sprawdzoną ulubioną fryzjerkę, którą odwiedzasz regularnie, ona będzie trzymać dla Ciebie miejsce, bo macie już o czym poplotkować. Kiedy jednak idziesz do fryzjera po raz pierwszy czy drugi, umówiona godzina o niczym nie świadczy – prawdopodobnie i tak będziesz czekać w kolejce. Majstor, który ma Ci naprawić pralkę spóźni się pół godziny, a najpewniej po tym jak przyjdzie, zapyta czy masz zimne piwo. Po wypiciu trunku łaskawie obejrzy sprzęt i powie „Nic nie da się zrobić, najlepiej kupić nową”. Na lekarzy na razie nie mogę narzekać! Choć z ich dostępnością bywa różnie. Ortodonta w Trebinje, dermatolog w Budvie, a ginekolog w Kotorze. Będąc w temacie lekarzy, dodałabym też, że o panującym tu rozluźnieniu i całkiem innych zasadach, może świadczyć fakt, że ginekolog, po tym jak zorientował się, że mam małe dziecko, bez skrępowania zapytał mnie jakie prezenty kobiety przynoszą w Polsce lekarzom po porodzie. Kiedy powiedziałam, że niezbyt rozumiem pytanie, powiedział, że w Czarnogórze przyjmuje się, że kobieta rodzi zdrowe dziecko, dzięki lekarzowi prowadzącemu ciążę. I w związku z tym tydzień lub dwa po porodzie większość kobiet przynosi do gabinetów hojne podarki. Czekając na odpowiedź, odniosłam wrażenie, że zastanawia się czy w tej Polsce o wyższym standardzie życia, też wynagrodzenia lekarzy mają wyższy standard.

A kiedy już mowa o standardach, to jest jedna branża, w której polako nie jest obecne. I na to zdecydowanie trzeba zwrócić uwagę. Turystyka! Nierzadko wręcz szkoda mi kierowców autokarów wycieczkowych, którzy w sezonie letnim pracują bez przerwy przez 4 miesiące i przy których przewodnik turystyczny w sposób żartobliwy i kąśliwy opowiada o czarnogórskim lenistwie. To bardzo krzywdzące!

Turystyka to podstawowe źródło utrzymania niemal wszystkich mieszkańców wybrzeża. Jelena pracuje od maja do września na dwie zmiany – jedną zmianę w agencji turystycznej, drugą sprzątając apartamenty. Marija pracuje w punkcie informacji turystycznej oraz w kawiarni. Kierowca pracujący w budżetówce po odpracowaniu swoich ośmiu godzin dorabia wożąc transfery lotniskowe. Hotele w sezonie letnim działają na najwyższych obrotach, a przedstawiciele i kierowcy lokalnych agencji wycieczek pracują codziennie, nierzadko bez ograniczeń godzinowych – trzeba obsłużyć turystów i wykorzystać sezon turystyczny na maksa! Czas na kawę i polako trwać będzie od października do maja.

Rodzina najważniejsza

Rodzina to dla Czarnogórców najwyższa wartość. Powiedzenie Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu nie jest tu znane (choć w praktyce oczywiście bywa różnie). Jaka jest moja czarnogórska rodzina? Całkowicie inna od tej polskiej. Przebywanie w towarzystwie moich teściów to dla mnie zawsze niezwykłe doświadczenie. Oboje pochodzą z gór, dopiero od niecałych czterdziestu lat mają dostęp do elektryczności i bieżącej wody. Teściowa przywiązana jest do tradycyjnych wartości, teść jest jej przeciwieństwem. Każdy z ich synów jest całkowicie odmienny. Mój (prawie)mąż dla niektórych mógłby być potwierdzeniem stereotypu o bałkańskim chaosie – to człowiek, który chce robić pięć rzeczy na raz. Z drugiej strony, czy to w sezonie letnim, czy zimą, zrywa się o świcie i szuka dla siebie nowych zajęć. To zachowanie, które z powiedzeniem o bałkańskim lenistwie i stylu życia polako wcale nie idzie w parze!

To u moich teściów poznałam Milę i Ljubomira. Ona 58 lat, on 65. Aranżowane małżeństwo. O takich związkach czytałam nieraz, jednak w mojej głowie takie rzeczy przestały się dziać wraz z pierwszą wojną światową. A jednak nie! Nadal fascynuje mnie, że jeszcze 40 lat temu taki sposób na zawarcie małżeństwa był wśród osób, które poznaję, na porządku dziennym. Tego typu historii, zwłaszcza w górach, jest naprawdę wiele. Ja poznałam tę mówiącą o Mili i Ljubomirze, którzy dziś wydają się bardzo zgodną i zadowoloną z życia parą. Jej w młodym wieku zmarł ojciec i już gdy miała 18 lat była mężatką. Postawa Mili dla niektórych mogłaby stanowić potwierdzenie niemal wszelkich stereotypów o bałkańskiej wsi. Od zawsze zajmowała się domem oraz pracowała fizycznie uprawiając ziemię, nigdy nie była na poczcie czy w banku (bo to męskie obowiązki). Zdecydowanie bardziej ufa zielarce z Durmitoru, niż lekarzom. Mówi, że picie ziół na pewno pomoże jej bardziej niż te wszystkie badania, na które chcą ją wysyłać współcześni lekarze. Często mam okazję do rozmów z nią i czasami nie wiem jak się zachować w sytuacjach, w których moja 93-letnia polska babcia powiedziałaby „Dawniej wierzyliśmy w takie rzeczy, ale dziś już wiemy że to zabobony”, a ona mówi „Latami w to wierzyliśmy, przestrzegaliśmy takich zasad i nikomu to nie zaszkodziło. Zamiast się śmiać, powinnaś uszanować tradycyjne sposoby”.

Ljubomir jest inny. Dał się namówić na aranżowane małżeństwo, bo chciał się wyrwać z gór i coś osiągnąć. Dostał pracę w elektrowni wodnej w Pluzine, nauczył się sam języka angielskiego i kiedy w wieku 25 lat nadal nie miał żony, stwierdził że aranżowane małżeństwo to najlepszy sposób. Dziś jest emerytem, dużo spaceruje, wypija dziennie dwa kieliszki rakii (przed śniadaniem i po obiedzie) i trzy kawy. Regularnie ogląda wiadomości i z delikatnym uśmiechem mówi, że pedantyzm i zamiłowanie do tradycji są u jego żony niemal jak choroba, a w związku najważniejsza jest tolerancja i wzajemne zrozumienie.

Czy Mila jest wyjątkiem, czy żyje i rozmyśla w sposób typowy? Jak żyją współczesne Czarnogórki? Zakładam, że całkiem spora część społeczeństwa górskiego ma podobne przekonania do Mili, jednak nie generalizowałabym, a już na pewno nie wyolbrzymiałabym patriarchatu w Czarnogórze. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że obecne czarnogórskie społeczeństwo nie jest bardziej patriarchalne niż polskie. Zdecydowana większość kobiet poniżej 50 roku życia, które poznaje, to kobiety wykształcone lub/i pracujące. Kobiety przeważają w urzędach i administracji. Zdecydowana większość pracowników służby zdrowia to kobiety. Według mnie kobiety nie mają tu gorszej pozycji, a przekonanie o wyższości mężczyzn na Bałkanach to w dużej mierze niezbyt aktualny stereotyp.

Czarnogórskie najlepsze

Stereotypy dotyczące Bałkanów nierzadko mijają się z prawdą i są bardzo krzywdzące. Jednak pewne przekonania utarły się już w kulturze. Ale Czarnogórcy także tworzą swoje własne przekonania, powielane bez końca! Najczęstszym z nich jest to, że to co czarnogórskie jest najlepsze. Moglibyśmy być drugą Szwajcarią – mały kraj, w którym jest niemal wszystko. Słyszałam to setki razy. Niestety ekonomicznie, prawnie, jak i pod względem dostępności opieki zdrowotnej, do Szwajcarii brakuje im niemało. Według moich rozmówców Czarnogóra nie rozwija się jak powinna, bo do polityki idą niekompetentni ludzie, bo korupcja, bo lenistwo… Okazuje się, że sposób na przekształcenie Czarnogóry w nowoczesne państwo znają najlepiej emeryci i kelnerzy, ale oni niestety nie mają szans by dostać się do polityki. Jedno jednak jest pewne i wszyscy Czarnogórcy są co do tego zgodni – Czarnogórskie jest najlepsze. Pljeskavica, ćevapcici i szopska sałata. To wystarczające menu w restauracji. Nikt nie rozumie czego chciałabym więcej w knajpach i w sklepach. Po co mi niesłony twaróg, większy wybór owoców, czy herbat. Często słyszę, że kulinarne wymysły zachodu są niezdrowe i że powinnam jeść dużo smalcu, boczek, cielęcą pieczeń i oczywiście pljeskavicę i ćevapy. Byłoby też rozsądnie, abym nauczyła się robić pity/burek. Całkiem spora część moich znajomych nie umie sobie wyobrazić jak funkcjonują polskie piekarnie, skoro nie można tam kupić burka. Nie dowierzają też, że nie mamy w Polsce pršutu.

Burek, przez niektórych zwany też pitą, czyli piekarniczy specjał – ciasto filo z nadzieniem.
Ćevapćići w bułce zwanej lepinja z dodtkiem bałkańskiego mlecznego kajmaku.

Rozumiem turystów, którzy przyjeżdżając tu na tydzień, zachwycają się prostotą kuchni, rybami, świeżymi warzywami, swojskim mięsem. Dla mnie jednak tutejsza kuchnia jest dramatycznie monotonna. I szczerze się dziwię, że inni obcokrajowcy wymieniają tutejsze przysmaki, jako plus życia w Czarnogórze. Ile można jeść to samo? Ciekawa też jestem ilu Czarnogórców ma problemy z cholesterolem i nadciśnieniem. Mimo to, nadal jest pewne, że czarnogórskie jest najlepsze! Potwierdza to przykład mojej znajomej, która raz do roku jeździ na duże zakupy odzieżowo-kosmetyczne do krajów Unii Europejskiej (mimo, że uparcie mnie przekonuje, że w Czarnogórze jest wszystko) i która co roku śpi w tym samym serbskim hotelu zlokalizowanym na Węgrzech, gdzie serwowana jest domaća gotowana kawa i roštiljske kobasice. Bo węgierska, niebałkańska kuchnia, jest po prostu nieznośna.

Zrozumienie niezrozumienia

Czarnogóra to dla mnie ciągła zagadka. Miałam tu momenty, kiedy czułam się jakbym wysiadła z wehikułu czasu, który zabrał mnie na początek lat 90’. Niektóre zdarzenia sprawiały, że zastanawiałam się, czy aby na pewno jestem w odpowiednim miejscu – właśnie kilka z nich opisałam powyżej.  Jednak, ten tekst nie powstał jako pasmo narzekań! Bo mimo wszystko ja naprawdę darzę Czarnogórę wielką sympatią. Bardzo często czuję się tu też jak w idyllicznej bajce, gdzie nikt się nie spieszy i niemal ciągle świeci słońce. Nie ma tu jeszcze powszechnej informatyzacji i niemal wszystko da się jakoś załatwić. Życie jest tu mniej stresujące, ludzie bardziej sobie ufają i dbają o relacje.

Moja relacja z Czarnogórą zmieniała się na przestrzeni ostatniego pół roku. Od miłości, po nienawiść, do spokoju i ponownej fascynacji. Ljubomir ma rację – podstawą każdej relacji jest tolerancja i zrozumienie. I dopiero kiedy zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu narzekać na brak teatru i kina w okolicy, bo większość z moich rozmówców nigdy w kinie nie była, a wyobrażenie na temat tego czym jest teatr, ma tylko na podstawie występów grupy teatralnej na miejskiej starówce, które obserwowali z kawiarni podczas Święta Mimozy, zrozumiałam, że zdecydowana większość Czarnogórców nie zdaje sobie sprawy z możliwości oraz nigdy nie doświadczyła udogodnień, o których ja im mówię. Jak mogą się więc do tego odnieść? Brak komercjalizacji i to, że nie dotarły tu jeszcze wszystkie aspekty, które niesie ze sobą globalizacja, to nie minus. To tylko to kwestia czasu. Korzystniej więc cieszyć się z odmienności Czarnogóry, niż narzekać, że nie jest taka jak Polska. Poza tym, obecnie Czarnogóra to niewątpliwie kraj wielkich możliwości. Jest tu wiele dyscyplin, w których można być pierwszym, nietrudno odnaleźć tu swoją niszę. Warto z tego skorzystać!

Jaka więc jest ta moja Czarnogóra i jak mi się tu żyje? Jest fascynująca i żyje mi się tu inaczej niż w Polsce, ale na pewno ciekawie!

Subiektywne zestawienie plusów i minusów życia w Czarnogórze

12 myśli w temacie “Moje Montenegro, czyli krótkie podsumowanie półrocza na emigracji

  1. witam
    artykuł fajny ale mam do Ciebie pytanie odnośnie zamieszkania tam na stałe jako emeryt. Rozważamy wyjechać z Polski i czytamy o innych krajach w pobliżu
    jakie są koszty życia , kupnie/wynajmie mieszkania itd. Czy za polska emeryture można egzystować w tym kraju.

    wdzięczy za informację
    serdecznie pozdrawiam

    1. Oj, niestety nie jest mi łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Nie interesowałam się cenami nieruchomości, nie wiem też jaką dokładnie kwotę oznacza „polska emerytura”. Czarnogóra ma swoje plusy i minusy. Jednym z minusów jest stosunkowo słaba opieka medyczna – myślę, że to może być znaczący problem dla emerytów.

  2. Z przyjemnością i wielkim zainteresowanie przeczytałem Pani wpis od „deski do deski”. Interesują mnie realia życia ludzi w innych krajach, a nie tylko to jak je postrzegamy przez pryzmat naszych urlopowych „różowych okularów.” Dziękuję za to. W Czarnogórze, dokładnie w Herceg Novi byliśmy z żoną dokładnie cztery lata temu. Jesteśmy zachwyceni tym małym krajem. W tym roku wracamy do Czarnogóry. Planowany pobyt to wrzesień. Tym razem w miejscowości Petrovac na Moru. Chcemy ponownie poczuć adrenalinę płynąc rzeką Tara i odwiedzić Dubrownik po południu. Mam nadzieję, że się spotkamy. Pozdrawiam
    Robert

  3. Bardzo ciekawy wpis.Trochę przeraża mnie opieka medyczna .Jadę niedługo na wakacje a mam trochę problemów ze zdrowiem ups …naiwnie myślałam ze,Czarnogóra jest UE .Roaming tez drogi .Ja bez angielskiego .Czy dogadam się w razie czego .. Pozdrawiam

    1. Placówki medyczne nie wyglądają tu zachęcająco, jednak lekarze mają ogromną wiedzę i są bardzo pomocni. Korzystam tu często z państwowej opieki medycznej, tu rodziłam, tu moje dzieci uczęszczają do pediatry – naprawdę nie jest źle! Jeśli chodzi o roaming, to fakt. Polecam od razu kupić tutejszą kartę SIM i korzystać z pakietowego interentu. A co do języka, to nierzadko łatwiej się tu dogadać po polsku, niż po angielsku 🙂 Pozdrawiam!

  4. W przyszłym roku pierwszy raz pojedziemy do Czarnogóry,która nas zachwyciła bogactwem natury.Podglądałam i podglądam na profilu @hvala_pl,@orient Explorer, filmy podróżników którzy Czarnogórę już odwiedzili,blogi i vlogi. Teraz przyjdzie pora na mnie.Bardo dobry wpis i bardzo dobre spojrzenie na realia.Przez kilka lat,rok w rok odwiedzałam wyspy greckie,pokochałam ten kraj z jego plusami i minusami.Takie same spostrzeżenia i refleksje mają Polacy mieszkający w Grecji.Serdecznie pozdrawiam,wczytuję i wpatruję się dalej w kierunku Czarnogóry.

    1. Dziękuję za komentarz! No cóż – nigdzie nie jest idealnie, wszystko ma plusy i minusy, ale chyba klucz tkwi w tym zrozumieniu i akceptacji, o których wspominam 🙂 Cieszę się, że zdecydowali się Państwo odwiedzić Czarnogórę! Zapraszamy i mam nadzieję, że pobyt będzie udany.

  5. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego artykułu. Ciekawie opisana perspektywa. Podziwiam też za szczerość. 👏 My z mężem po tegorocznej porządnej objazdówce po Czarnogórze, jesteśmy zauroczeni tym krajem.. Jednak tak jak napisałaś – inaczej jest być turystą, a inaczej mieszkańcem danego kraju. Życzę wszystkiego dobrego! 😊

    👏

    1. Dziękuję za taki komentarz! A co do piękna Czarnogóry – ono jest niezaprzeczalne. Geograficznie i przyrodniczo to bajka. W innych kwestiach – bywa różnie, ale przecież wszystko ma plusy i minusy.

  6. To najciekawszy wpis jaki czytałam w tym roku!

    Mam nadzieję, że i kolejne lata będą w Tobie tą fascynację rozniecać. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót do góry