Mam szczęście do ludzi. W świat turystyki wprowadzała mnie Ola, z którą wywiad możecie przeczytać tutaj (i która, tak na marginesie, kilka tygodni temu została licencjonowanym przewodnikiem po Splicie i okolicach). W świat czarnogórskiej turystyki wprowadzała mnie zaś Aneta Sawicka. To pod jej skrzydła wpadłam, gdy wyjechałam z Makarskiej. Pracowałyśmy razem jako rezydentki jednego z polskich biur podróży w Herceg Novi. Pokazywałyśmy turystom najpiękniejsze miejsca kraju gór, wtajemniczałyśmy w styl życia polako oraz… przeżyłyśmy tu wiele niezapomnianych wydarzeń, takich jak organizacja wycieczki do Dubrownika taksówkami, rozmowy z osiemdziesięcioma Gośćmi, których bagaże pozostały na lotnisku w Polsce, czy przechwytywanie toreb dla Gości z Herceg Novi, które przypadkowo pojechały aż do Ulcinja. Oj, działo się!
Turystyka, jak i Czarnogóra, wciągają! W styczniu tego roku Aneta wróciła do Herceg Novi i zapisała się na kurs na przewodnika po Czarnogórze. Z dumą i radością oświadczam, że Aneta zdobyła uprawnienia i rozpoczęła z nami współpracę. Stała się częścią teamu Active Montenegro i z pasją wtajemniczy Was w nasz czarnogórski świat.
Aneto, przede wszystkim serdecznie gratuluję! Cieszę się, że dołączyłaś do naszego zespołu. Chciałabym, aby nasi Goście mogli poznać Cię lepiej, stąd pomysł na wywiad. Zacznijmy od dość standardowego pytania – dlaczego turystyka i dlaczego Czarnogóra?
Dziękuję! Ta licencja to spełnienie moich marzeń. Nosiłam się z tym zamiarem od ładnych paru lat, ale jakoś nigdy nie było mi po drodze na kurs. Prowadzenie wycieczek, to zdecydowanie moja ulubiona część pracy w turystyce, do której trafiłam trochę przypadkiem, trochę po znajomości, tak naprawdę tylko na chwilę, dopóki nie wymyślę, co też poważniejszego mogłabym w życiu robić. I tak zostałam na prawie dekadę!
Zamieszkałaś w Herceg Novi na stałe. Dlaczego wybrałaś właśnie nasze miasto?
Jako nastolatka pojechałam na obóz wakacyjny do Chorwacji i przepadłam. Zakochałam się w tym kraju totalnie, później wakacje bez chociażby najkrótszego wypadu w okolice Splitu wydawały mi się niekompletne. Czułam się tam jak w domu. A nawet lepiej! Kiedy przyszło do wybierania kierunku studiów i dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak filologia serbska i chorwacka, natychmiast złożyłam papiery. Ale do czego zmierzam? Bo to zupełnie nie wygląda, jakbym chciała odpowiedzieć na Twoje pytanie. Teraz będę boleśnie szczera. Miłość do Czarnogóry była i w sumie dalej jest znacznie trudniejsza i bardziej skomplikowana. Herceg Novi jest blisko granicy i dawało mi poczucie, że w każdej chwili mogę przenieść się do mojej bezpiecznej przystani. Tak przynajmniej było na początku… A jak jest teraz? Zupełnie na odwrót! Kiedy wracam z naszych wycieczek do Dubrovnika i przejeżdżam czarnogórską granicę, oddycham z ulgą i czuję się, jak u siebie. W Herceg Novi stawiałam swoje pierwsze czarnogórskie kroki, tutaj intensywnie pracowałam, bawiłam się, uczyłam, przeżywałam wzloty i upadki, co bardzo związało mnie z tym miastem. Na każdym rogu czają się lepsze, bądź gorsze wspomnienia. A uwielbiam w nim przede wszystkim to, że żyje przez cały rok. Oczywiście prawie wszyscy tutaj żyjemy z turystyki, ale prawdziwe Herceg Novi to to poza sezonem.
Czy polecasz Herceg Novi na wakacje?
Tak! Herceg Novi, a mam na myśli cały rejon od granicy z Chorwacją, aż po cieśninę Verige, a nie tylko samo miasto, jest niezwykle zróżnicowany i pełen atrakcji. Nie wiem, czy jestem do końca obiektywna, pewnie nie, ale wydaje mi się, że pod tym względem na czarnogórskim wybrzeżu nie ma dla niego konkurencji. A co takiego oferuje Herceg Novi? W dużym skrócie. Szereg mniejszych miejscowości z przyjemnymi plażami, idealnymi na odpoczynek, uzdrowisko Igalo z piaszczystą zatoką i barwnym życiem nocnym. Do tego wszystkiego niezwykle klimatyczne stare miasto, położone na wzgórzu, połączone tysiącami schodów, z trzema potężnymi twierdzami i malowniczymi, wąskimi uliczkami. Poza tym najdłuższą promenadę na Adriatyku, tętniący życiem port, luksusowe kurorty Lazure i Portonovi. Mogłabym tak chyba wymieniać bez końca. A! Nie mogę nie wspomnieć o tym, że z Herceg Novi w powiedzmy godzinę, można dostać się do chorwackiego Dubrovnika albo bośniackiego Trebinje, a także wypłynąć w rejs po Zatoce Kotorskiej, to właśnie od nas najbliżej jest do słynnej jaskini Plava Špilja, czy na tajemniczy półwysep Luštica. Znudzeni morzem mogą udać się na górskie szlaki masywu Orjen, który góruje nad regionem. Herceg Novi to też najbardziej nasłonecznione miejsce na wybrzeżu, ale chyba kończę już z tymi pochwałami, bo ileż można…
Twoje top 5 miejsc w Czarnogórze.
Ehhhh, chciałabym być bardziej oryginalna i wszystkich zaskoczyć jakimiś awangardowymi miejscami. Ale jak to to top i muszę postawić na klasyki:
Zatoka Kotorska! Dla mnie nie ma konkurencji. To największy skarb Czarnogóry. Pozostała część wybrzeża jest przepiękna, ale nic nie może się równać z naszą Boką. Oczywiście mogłabym osobno wymieniać miejscowości Perast, Kotor, Herceg Novi itd., ale nie będę się rozdrabniać. Zatokę trzeba objechać i przepłynąć całą. Punkt obowiązkowy.
Jezioro Pivskie i przejazd trasą, która prowadzi wzdłuż dawnego kanionu rzeki Pivy przez liczne tunele. Coś niewiarygodnego.
Stare miasto w Budvie. Moja ulubiona czarnogórska starówka. Co prawda niewielka, ale nie o wielkość tu przecież chodzi. Uwielbiam.
Lovćen. Pod tym hasłem kryje się, przynajmniej dla mnie, przejazd słynnymi serpentynami, które pną się nad Kotorem, odwiedzenie Mauzoleum wybitnego czarnogórskiego władyki Petra II Petrovića Njegoša, umiejscowionego na szczycie Jezerski Vrh, z którego można zobaczyć niemal całą Czarnogórę oraz wizyta w historycznej stolicy – Cetinje. Koniecznie, jeśli chcecie poznać i zrozumieć Czarnogórców i Czarnogórę.
Durmitor. Szwajcaria w czarnogórskim wydaniu. Niepowtarzalne krajobrazy, zapachy, powietrze, owce, krowy i konie przebiegające drogę, krystalicznie czyste jeziora i majaczące w tle wysokie szczyty o niepowtarzalnych kształtach, przekonały do siebie nawet mnie. Naczelną entuzjastkę morza i wszystkiego co z nim związane. To musi coś znaczyć.
I bonusowo dodam, nawet nie tyle miejsce, co atrakcję. Rafting na Tarze. Tego po prostu nie można przegapić. I nie chcę słuchać, że to nie dla mnie, nie umiem pływać, boję się itd. Sama długo z tym zwlekałam, a teraz odliczam dni do kolejnego spływu. To niezwykle połączenie przygody, kontaktu z naturą, pięknych widoków, czystego, świeżego powietrza. Po prostu trzeba tego doświadczyć na własnej skórze.
Jakie wycieczki najbardziej lubisz prowadzić i które polecasz osobom odwiedzającym Zatokę Kotorską?
Kocham morze i wybrzeże, a Zatokę Kotorską, to już w ogóle. Dlatego trochę nie wierzę, w to co teraz powiem, ale ostatnimi czasy uwielbiam jeździć na Durmitor! Jest to długa i wymagająca wycieczka, ale dzięki temu, że jedziemy niemal przez cały kraj, jestem w stanie w swoich opowieściach zahaczyć niemal o wszystkie aspekty i przedstawić Czarnogórę w całej okazałości.
Żeby dobrze poznać dane miejsce, trzeba poznać również, a może i przede wszystkim jego kuchnię. Twoja autorska wycieczka Smak Boki to sama przyjemność dla uczestników, ale i dla mnie. Uwielbiam patrzeć jak z zainteresowaniem i apetytem goście próbują lokalnych specjałów. To także czas, kiedy możemy się skupić tylko i wyłącznie na Zatoce Kotorskiej, czyli moim ukochanym miejscu w całej Czarnogórze.
A jeśli chodzi o Herceg Novi – polecasz jakieś mało znane miejsca do samodzielnego zwiedzenia, lub na spacer? Mało znane atrakcje w okolicy? Jaka jest według Ciebie najlepsza plaża i najlepsze restauracje?
Pozwolisz, że nie zdradzę dzisiaj wszystkich swoich sekretów. Ale mogę dać dobrą radę. Herceg Novi trzeba zwiedzać powoli i zbaczać z głównych ulic i „utartych szlaków”. Im węższa uliczka i bardziej strome schody, tym będzie piękniej. Obiecuję! Ja na spacery najczęściej wybieram nawet nie stare miasto, a dzielnicę Topla. Wybór kawiarni i restauracji w Herceg Novi jest spory. Ja bardzo lubię pub Got wieczorową porą, a za dnia lubię wypić kawę w kawiarni Stanica.
Wiem, że kochasz także Chorwację. W czym Czarnogóra wygrywa z Chorwacją? Czym się różni i dlaczego może być ciekawszym wyborem na wakacje?
Nie lubię tej rywalizacji Czarnogóry z Chorwacją. Oczywiście porównywanie tych dwóch krajów ze sobą przychodzi dość naturalnie i mogłabym napisać na ten temat przynajmniej rozprawkę, ale zostawię to Państwu do oceny. Znaczącą przewagą Czarnogóry nad jej północną siostrą jest, o ironio, jej mała powierzchnia. Często słyszę, zwłaszcza na wycieczce na Durmitor, że Chorwacja to jednak nie ma takich gór, lasów, rzek i tam jest tylko morze. A to nieprawda. Wydaje mi się, że Chorwacja dalej jest Polakom nieznana, mimo miliona specjalistów, blogów i kanałów na youtubie. Po prostu odległości są tam większe i nie ma możliwości zrobić jednego dnia tak przekrojowej wycieczki, jak po Czarnogórze. Oprócz tego Czarnogórę czyni ciekawszą pewna zadziorność, iskra i brak potrzeby przypodobania się każdemu.
Czasami wydaje się, że branża turystyczna w Chorwacji jest bardziej rozwinięta, niż w Czarnogórze. Czy to prawda? Z jakimi problemami w pracy spotykałaś się na poszczególnych destynacjach?
Branża turystyczna w Chorwacji jest bardziej rozwinięta od tej w Czarnogórze. To jest fakt i dyskusja na ten temat jest trochę bezcelowa. Chorwacja i Słowenia zostawiły w tyle pozostałe republiki byłej Jugosławii i to się w najbliższym czasie, a może nigdy nie zmieni. Natomiast nie uważam, żeby praca w Chorwacji była łatwiejsza. Wszystko zależy od tego, z kim współpracujemy, a mam tu na myśli ludzi. Chorwaci są już trochę zmanierowani i przestali się starać. Zeszły sezon spędziłam nad Zatoką Kwarnerską i to był jeden z najtrudniejszych okresów podczas mojej turystycznej podróży. Przepełnione Plitwice, problemy ze znalezieniem przewoźnika dla polskich grup, bo woleli by wozić chociażby Niemców, nieuprzejmi kelnerzy, podstarzałe hotele z wygórowanymi cenami za nocleg, to tylko wierzchołek góry lodowej. Bardzo miło natomiast wspominam Macedonię i okolice Jeziora Ochrydzkiego. Ludzie byli spragnieni turystów, niezwykle otwarci, przyjaźnie nastawieni, pomocni. Jeśli chodzi o Czarnogórę, to sen z powiek wszystkich organizatorów, pilotów i przewodników spędzają ogromne korki na drogach, które są w stanie zepsuć humor nawet największym optymistom.
A jakieś najbardziej niesamowite przypadku w pracy rezydenta? Na pewno doświadczyłaś wielu ciekawych zdarzeń. Czego nigdy nie zapomnisz?
Bycie rezydentem to nawet nie tyle praca, co styl życia. Trochę brakuje mi tej adrenaliny i obcowania z całym przekrojem ludzkich osobowości. Oczywiście i dalej spotykam na swojej drodze mnóstwo interesujących postaci, ale nie jest to, aż tak intensywne. No i ludzie zdecydowanie traktują mnie z dużo większą dozą sympatii, bo nie uosabiam już biura, które zrujnowało im wakacje, na które czekali cały rok. Zdarzeń i historii jest całe mnóstwo i teraz najchętniej wspominam te, które kiedyś wydawały mi się końcem świata. Jest wiele sytuacji, których nigdy nie zapomnę, a większość z nich wydarzyła się właśnie w Czarnogórze. Szczególne miejsce w moim sercu zajmuje kierowca, który kiedyś pracował dla naszej agencji i który odpowiada pewnie za przynajmniej jedną czwartą z najbardziej stresujących wydarzeń w mojej karierze. Ta najbardziej spektakularna miała miejsce podczas powrotu z wycieczki do Dubrovnika. Kolejka do i na granicy była ogromna, więc zdecydował, że ją ominiemy i pojedziemy równoległą drogą poprowadzoną na wzgórzu przez małe wioski. Ja odniosłam się sceptycznie do pomysłu, ale przekonał mnie, że wie, co robi, więc ruszyliśmy. Pierwsze parę kilometrów nie przedstawiało żadnego problemu. Natomiast po nich zaczęła się wąska gruntowa droga i dosyć ostre zakręty. W pewnym momencie z pobliskich domów zaczęli wychodzić ludzie. Pukali się w czoło albo machali rękoma, żebyśmy się zatrzymali. Na kierowcy nie robiło to wrażenia, jedyne co w jakiś sposób zdradziło, że pomału traci pewność siebie, to kropelki potu, które wystąpiły mu na czoło. W końcu dotarliśmy do krytycznego punktu i dalej po prostu nie dało się przejechać autobusem. Nie było też jak zawrócić. Nasz dzielny kierowca zaczął jechać na wstecznym. Ludzie zaczęli piszczeć i wysiedl z autobusu. I tak prawie godzinę szliśmy karawaną za cofającym pojazdem. Możecie sobie wyobrazić jak się czułam i ile czasu straciliśmy. Ale jestem też przekonana, że o dziś dzień uczestnicy tej wycieczki wspominają ją z uśmiechem na ustach.
Oj, to życzę Ci, aby tak nietypowych zdarzeń było coraz mniej! Choć i takie szalone doświadczenia na pewno są w życiu potrzebne. Raz jeszcze Ci gratuluję i już nie mogę doczekać się, aby wybrać się z Tobą na wycieczkę! Udanego sezonu!
Jeden komentarz do “Aneta Sawicka – Wasza przewodniczka po Czarnogórze”